Opowiadania, które napisałem
Autor: Jarek Westermark
Wydawca: Nisza
Napisałem opowiadania, które napisałem, żebyście mogli je przeczytać; mam nadzieję, że się spodobają. Są różne (raz turbo śmieszne, raz super poważne), bo tak jest ciekawiej i każdy może znaleźć wśród nich coś dla siebie. Są wystarczająco krótkie, żeby nie przemęczać mózgu przy czytaniu, ale wystarczająco długie, żeby mieć poczucie, że coś tam się jednak czyta. Zbiór ma w druku 142 strony, choć w Wordzie miał 93. Nie wiem, skąd się wzięły dodatkowe strony. Ja ich nie napisałem.
Jarek Westermark
Tych jedenastu opowiadań Jarka Westermarka fabularnie nic nie łączy. Nawet gatunkowo odstają od siebie, bo czegoż tu nie ma: i opowieść obyczajowa, i horror, i kryminał, i baśń i nawet proza s-f, przypominająca klimatem twórczość Philipa K. Dicka. To czy coś je łączy? Tak, próba uchwycenia tego dość płynnego momentu, gdy białe staje się czarne, szlachetne wyrodnieje, ale i tego, gdy egoizm staje się altruizmem.
Przemysław Poznański
Opowiadania Westermarka dają argument tym, którzy twierdzą, że choć kursy creative writing nie zastąpią talentu i ciężkiej pracy, mogą jednak sporo dać. Np. panowanie nad suspensem czy dbałość o zaskakujące puenty. Nieprzegadana, wciągająca proza.
Juliusz Kurkiewicz, „Gazeta Wyborcza”
Link: http://wyborcza.pl/1,75410,19848090,ksiazki-tygodnia-opowiadania-ktore-napisal-mlody-prawnik.html
Tysiąc
Autorka: Dagmara Andryka
Wydawca: Prószyński i S-ka
W wyniku nieszczęśliwego zbiegu okoliczności Marta Witecka zatrzymuje się w nieznanym miasteczku. Postanawia wykorzystać sytuację, by zwiedzić okolice i wreszcie znaleźć mocny reporterski temat, który przyniesie upragniony sukces zawodowy. Mieszkańcy w uprzejmy, acz zdecydowany sposób próbują pozbyć się gościa. Dziennikarka czuje, że właśnie dlatego warto zostać i opisać to miejsce. Dowiaduje się o klątwie. W miasteczku może mieszkać nie więcej niż tysiąc osób. Następstwa przekroczenia tej liczby są przerażające.
Marta zaczyna coraz sprawniej funkcjonować w przedziwnym, odwróconym systemie tej społeczności, w której pogrzeby to wesołe uroczystości, bo zwalnia się miejsce, a związek gejów jest powszechnie akceptowany, bo nie będą mieli dzieci. Poznaje mieszkańców, konsekwencje łamania zasad, historie ofiar klątwy i coraz bardziej zaskakujące motywy postępowania tuziemców.
Tymczasem dochodzi do kolejnego wypadku. W nocy na ulicy zostaje znalezione zmasakrowane ciało nauczycielki. Miasteczko nie szuka winnych, wszyscy cieszą się, że klątwa znowu nie dopadła nikogo z nich. Dowody i fakty wskazują, że w może tu działać seryjny morderca, jednak zebrane dane i opowieści ludzi sprawiają, że Marta również powoli zaczyna wierzyć w istnienie anatemy.
Co tak naprawdę dzieję się w MILLE?
źródło opisu: http://www.proszynski.pl/
Dagmara Andryka na pozór nieco sobie kpi z niesamowitych wyobrażeń i samospełniających się klątw. Ale zarazem nieźle straszy czytelnika i trzyma go w niepewności do ostatniej strony. Takie łączenie sprzeczności typowe jest dla współczesnych thrillerów. Wygląda na to, że pojawiła się polska autorka, która naprawdę czuje ten gatunek i potrafi świetnie dopasować go do naszej rzeczywistości.
Marta Mizuro, „Zwierciadło”
„Zbiór opowiadań w siedmiu aktach”
Autorka: Anna Aniszewska
„Tekstualia” nr 3 (42) 2015
Link: http://tekstualia.pl/index.php/pl/nasze-numery/3-42-2015-dramaturgia-austriacka
„Zbiór opowiadań w siedmiu aktach” jest cyklem miniatur prozatorskich. Siedem aktów to siedmiu różnych bohaterów, z których każdy w pewien sposób rozlicza się z własnym życiem – zamyka jakiś jego etap lub otwiera kolejny. Jednak opowiadania te nie są luźnym zbiorem przypadkowych losów, przędą się one raz równolegle, raz prostopadle do siebie. Te same postacie przewijają się przez kolejne miniatury. Pojawiają się niby przypadkiem – to na pierwszym, to na drugim planie. W każde z opowiadań wkomponowany jest krótki wiersz, który bohatera dystansuje do siebie i tego, czego właśnie doświadcza. To coś w rodzaju epifanii, kiedy wydaje się, że nasze życie nie jest nasze, jest raczej źle zrobionym teledyskiem, pod piękną przecież muzykę.
Tytuł zbioru nawiązuje nie tylko do części dramatu (sic!) – aktów, ale i do akt – osobowych czy nawet karnych. Akta to przecież tylko suche dokumenty z gorącego życia, rozpisanego na tyle głosów, ilu świadków. Bohaterowie zmagają się również z moralnym osądem rzeczywistości – zanim jednak zdobędą się na refleksję, w ich aktach jest już podwójna numeracja. Dlatego właśnie, chociaż piękną muzykę słychać w każdym z nich, życie to często kiepski teledysk.
Autorka twierdzi, że nie wie, o czym traktuje „Zbiór opowiadań w siedmiu aktach”. Mówi, że to, co ją spotkało, to jakieś nieporozumienie, gdyż na studia technik pisarskich trafiła przypadkiem-nie przypadkiem, nie bardzo chyba rozumiejąc, do czego to zmierza – vide opowiadanie pierwsze. Skoro jednak tak się stało, należało – mimo że przez cały rok modliła się żarliwe, aby nikt na zajęciach czy po zajęciach nie kazał jej niczego pisać – unieść ciężar konsekwencji – vide opowiadanie ostatnie – i jakkolwiek (w pierwotnym założeniu) ukończyć studia. Ukończyła je z puentą (publikacja w „Tekstualiach”) i przytupem (do tej pory nie wie, gdzie podział się jej dyplom), gdyż za radą dwóch naprawdę dobrych koleżanek-współstudentek-jużautorek zebrała w całość – vide reszta opowiadań – to, co musiała* napisać na zajęcia i w takiej właśnie formie zostawiła siedzącemu w oszklonym kantorku panu, który prawie przez cały rok witał ją uprzejmym pytaniem „Gdzie?!”, gdy tylko próbowała zboczyć z obranego celu – czyli sali nr 26.
A zatem wszystkich ciekawych, jak wygląda owoc ciężkich zmagań z materią słowa i ze sobą na ćwiczeniach w „Szkole mistrzów”, zachęcam – przeczytajcie opowiadania i nigdy się nie zniechęcajcie, bo tylko trening czyni mistrza!
* Jednym z nielicznych wyjątków była praca na zajęcia uznanego pisarza, który na pytanie o deadline odpowiedział, że „artysta jest wolny i tworzy, kiedy chce”. Od tej chwili autorka, za radą Szymborskiej, jego nazwisko wymawia wielką literą i z przyklękiem na jedno kolano.
Anna Aniszewska
Trąf, trąf misia bela to drugim tom serii o przygodach dziennikarki śledczej Marty Witeckiej. Akcja zaczyna się jakiś czas po wydarzeniach z tomu pierwszego zatytułowanego Tysiąc. Po publikacji książki o wydarzeniach z miasteczka Mille, autorka odnosi spory zawodowy sukces. Na jednym z autorskich spotkań, pewna czytelniczka prosi ją o pomoc w rozwikłaniu zagadki tajemniczych zgonów. Dziennikarka po jakimś czasie się zgadza, licząc, że wykorzysta tę historię do napisania kolejnej książki.
Zadanie okazuje się jednak nie takie proste. Śledztwo prowadzi bowiem bohaterkę daleko w przeszłość. Odkrywa tajemnice z obozu sportowego, gdzie grupa młodych ludzi pod okiem trenera zawiązuje tajne bractwo. Wydawać by się mogło, że to nic niezwykłego. Ot, zwykłe młodzieńcze wygłupy. Z czasem jednak wyrastają na obozową elitę, której wszystko wolno. Ich przyjaźń i tajemnice miały być na całe życie. Co takiego się stało, że to, co kiedyś było przyjaźnią przerodziło się w niebezpieczną zabawę? Na to pytanie Marta Witecka będzie musiała znaleźć odpowiedź zanim dojdzie do kolejnego morderstwa.
Opowiadanie Dobra wiara Jarka Westermarka zostało przetłumaczone na język angielski i opublikowane w magazynie „Words without Borders”
Grub’s throat was dry as hell. He blinked. When that didn’t help, he shook his head back and forth. Finally, he managed to overcome this strange, suffocating sleepiness. Bit by bit, he began to make out individual details of the chaos swirling around him. He heard cries, weeping, and gnashing of teeth. The room where he found himself was very cramped, so that someone was constantly bumping into him. People swarmed all around. He frowned. For the life of him, he couldn’t remember how he’d ended up here.
Całe opowiadanie w języku angielskim dostępne na stronie: http://www.wordswithoutborders.org/article/february-2017-good-faith-jared-westermark-sean-gasper-bye